Pewnego zimowego dnia spotykasz bezdomnego, który prosi cię
o pieniądze na chleb. Gdy dajesz mu chleb, widzisz jak za kilka kroków ląduje w
koszu. Jeszcze tego samego dnia wieczorem spotykasz drugiego bezdomnego, który
prosi o pieniądze na chleb. Gdy dostaje kanapkę, na twoich oczach zjada, otrzymaną
w całości. Wnioskujesz: pierwszy nie był głodny, chodziło mu o pieniądze, a
drugi był głodny, chodziło mu o chleb.
Dwa przykłady mogą na siebie oddziaływać. Jeżeli raz dasz
się oszukać i to odkryjesz, to wtedy powstaje pewien schemat, który można
przerzucić na wszystkich bezdomnych, a wtedy nie udzielisz pomocy głodnemu.
Różne dane statystyczne pomagają do odkrycia, że ciągle dajemy się oszukać.
W księdze przysłów czytamy: „Nie okradaj nędzarza, ponieważ
jest nędzarzem, nie uciskaj w bramie biednego, bo Pan rzecznikiem ich sprawy,
wydrze On życie tym, co ich krzywdzą”. (Prz 22,22-23).
Jak to interpretować?
Żydzi interpretują to w następujący
sposób. Najpierw stawiają pytanie: Co można ukraść nędzarzowi, który nic nie
posiada? A dopowiedź znajdują u swoich mędrców. Jedną z nich daje chasydzki
rebe Zew Wolf ze Strykowa (1807–1891): "Gdy zbliża się do ciebie żebrak,
nędzarz i prosi o jałmużnę, a ty nie chcesz mu jej dać, to jej nie dawaj, ale
nie mów do ludzi stojących obok ciebie: 'on nie zasługuje na jałmużnę, bo
jest leniem, pijakiem, oszustem'. Nie mów tak, bo wtedy okradasz go -
odbierasz mu jedyną rzecz, którą jeszcze posiada w oczach ludzi: jego biedę
[nieszczęście]."
Inny znowu opowiada swoją historię komentując tekst księgi
Powtórzonego Prawa: „Ubogiego bowiem
nie zabraknie w tym kraju, dlatego ja nakazuję: Otwórz szczodrze rękę swemu
bratu uciśnionemu lub ubogiemu w twej ziemi”. (Pwt 15,11). Rabbi Shimon Sofer,
rabbi i przewodniczący sądu w Krakowie, był jednym z największych mędrców swojego pokolenia. Służył także jako
reprezentant austrowęgierskich
Żydów w austrowęgierskim
parlamencie. On właśnie, jako rabbi miasta Krakowa, wziął na siebie
odpowiedzialność za ubogich. Pewnego razu był bogaty człowiek, pośrednik
handlowy, który utracił cały swój
majątek przez zły interes. I
stał sie bankrutem, wraz ze swoją rodziną popadli w nieszczęście. Rabbi Shimon chciał pomóc mu i
chodził od drzwi do drzwi prosząc ludzi o pomoc. Poszedł do domu jednego z
najbogatszych ludzi w mieście I poprosił go o uczestnictwo w tej micwie
(prawie) i o pomoc tej biednej rodzinie. Bogacz zaczął kłócić się z rabbim,
mówiąc że ten człowiek tak naprawdę ma pieniądze, a jedynie pozuje na biedaka,
a rabbi nie powinien pomagać mu jako pozującemu na nędzarza. I tak w tym duchu argumentował
przeciwko biednemu bankrutowi.
Wtedy Rabbi Shimon odpowiedział mu zimno: “wiesz, zawsze
zastanawiałem sie jak rozumieć wers w Mishlei (Przysłów 22:22) który mówi: “Al
tigzol dal, ki dal hu” “Nie okradaj nędzarza, ponieważ jest nędzarzem”. Jest
tam wewnętrzna sprzeczność; z jednej strony pasus nazywa człowieka Dal,
nędzarzem, a jeśli tak, co on jeszcze posiada, co mógłbyś mu ukraść? Co więcej,
jaki jest powód że w drugiej części jest on nazwany “Kid al hu”, “ponieważ jest
nędzarzem”, skoro nie jest on nędzarzem, bo wciąż jest zakazane kraść od niego?
Ale teraz, kontynuował Rabbi, kiedy słucham ciebie i twoich
argumentów, rozumiem co Król Salomon miał na myśli w tym wersie. Chciał on powiedzieć:
”nie okradaj nędzarza z jego nieszczęścia, utrapienia, przez argumentowanie, że
wcale nie jest biedny, że ma ukryte pieniądze. Po prostu daj mu przynajmniej być
rozpoznanym jako nędzarz”.
Rabbi dodał: nie zapomnij dalszego ciągu tego fragmentu –
“bo Pan rzecznikiem ich sprawy, wydrze On życie tym, co ich krzywdzą”.
Prawdą jest, że wielokrotnie to
czynimy, uznając racje takiego postępowania przeciw nędzy nędzarza. Kaleka nie
jest kaleką, bezdomny jest oszustem, żebrak jest złodziejem. Nawet biblijne
wersety możemy do tego zaprząc, aby udowodnić, że nie jest wart pomocy ten,
który przed nami stoi i prosi. „Popada w nędzę, kto lubi hulanki, nie wzbogaci
się, kto lubi oliwę i wino”. (Prz 21,17). ...kto ściga ułudę, nasyci się nędzą.
(Prz 28,16). ...kto się chce szybko wzbogacić, nie ujdzie kary. (Prz 28,20), Człowiek
o złym oku jest chciwy bogactwa, a nie wie, że bieda przyjdzie na niego. (Prz
28,22).
Bieda może mieć różne racje i uzasadnienia, ma jednak uniwersalną postać
trudną do pojęcia dla osób bogatych. Być może broniąc się przed dawaniem
poprzez różnoraką argumentację, zaniedbujemy nie tylko doraźną pomoc drugiemu,
ale również poznanie jego sytuacji i stanu ducha. Jeden z protestanckich
autorów pisze:
„Bardziej niż jakakolwiek inną
emocję, ludzie biedni odczuwają, przygnębienie. Bez środków finansowych,
schronienia, jedzenia, edukacji, sprawiedliwości i umiejętności, przy pomocy
których mogliby zmienić swoje położenie, ulegają siłom ciągnącym ich w dół,
prowadzącym do poczucia beznadziejności i rozpaczy. To jest, mój przyjacielu,
istota biedy.
Tragiczne jest, że może to wydarzyć
się bardzo wcześnie w życiu człowieka. Iskra w oczach dziecka gaśnie, ramiona
opadają; na twarzy maluje się obojętność. Pamiętam, jak przyglądałem się
twarzom trzylatków i czterolatków na Haiti. Gdy postawiłem im jakieś pytanie,
natychmiast odpowiadały niewyraźnie: „M'pa kone" (..Nie wiem"). Zanim
jeszcze w ogóle zastanowiły się nad znaczeniem pytania, zwieszały głowy i
poddawały się swojemu poczuciu niewiedzy.
Gdybyś poprosił je o wykonanie
najprostszej rzeczy, odpowiedziałyby: ,M'pa kapab" (..Nie potrafię".
..Nie umiem"). Cała ich postawa mówiła: „Czy nie widzisz, że jestem nikim?
Jak możesz myśleć, że potrafię coś zrobić?".
Inny często słyszany zwrot to „M'pa
gagne" (..Nie mam", w znaczeniu: „Nie mam niczego, co potrzebujesz
lub chciałbyś mieć").
Po jakimś czasie nauczyłem się
siedzieć w milczeniu zamiast próbować wyrwać je z apatii przez rozmowę.
Czekałem na jakikolwiek znak nadziei czy poczucia własnej wartości. Najczęściej
jednak otrzymywałem jeszcze jedynie dziwny mały gest, który rzadko widziałem u
dzieci w Ameryce. Zaczynały w zawstydzeniu ruszać rękami tak, jakby je myły. Patrzyły
na mnie ze smutkiem i mówiły: „Pa fot mwe" („To nie moja wina!").
Patrzyłem na ten gest przez łzy. Czasami przypominał mi mycie rąk Poncjusza
Piłata, jakby chciały powiedzieć: „Nie potrafię niczego zrobić. Nie jestem
odpowiedzialny".
Gdy dziecko przez przypadek wylało
kubek wody przy posiłku, patrzyło na mokry stół i mówiło z całą szczerością:
..Woda się rozlała". Nie była to chęć obrony siebie, lecz jedynie
wyrażenie jego autentycznej perspektywy. Innymi słowy: „Nie mam żadnej kontroli
nad okolicznościami mojego życia. Wszelka kontrola jest poza mną. Jestem
niczym. Nie potrafię niczego zrobić. Jestem ofiarą losu - pa fot mwe"
Jeżeli nie nastąpi interwencja
miłości i nadziei, te nasiona apatii doprowadzą nieuchronnie do jeszcze
gorszego wyroku śmierci zwanego fatalizmem. Samo to słowo już cuchnie śmiercią.
To jest dno - tak nisko, jak tylko człowiek może utonąć. Gdy ludzki duch
ulegnie fatalizmowi, niemal niemożliwe jest wydobycie go z tego stanu. Jest to
całkowita i ostateczna nędza, koniec drogi” (Wess Stafford, Dean Merrill, „Zbyt
małe by zignorować: dlaczego dzieci są ważne?”, Pojednanie 2007, 200-201).
Może to dziwnie zabrzmieć,
ale Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy budzi wiele kontrowersji. Jedni ją
chwalą bezkrytycznie, drudzy krytykują za różne nadużycia zdrowego rozsądku, a
jeszcze inni dziwią się rozmachem i zaangażowaniem różnych instytucji w tej akcji
wyręczającej państwo z obowiązków. Kto chce niech daje, a kto chce niech nie
daje. Jednak wiele z argumentów krążących ma charakter kradzieży, pochodzi z
tego samego źródła, z którego pochodzi okradanie nędzarza.
We wspomnianym
wersecie autor wspomina o nędzarzu i biednym. Nędzarz to ten, którego „bogactwem”
jest nędza. Biedny to ten, który ma niesprawiedliwy proces w sądzie (w bramie).
Bóg jest rzecznikiem obu. Kiedy dzięki nędzarzowi, odkrywamy ową siłę w sercu, która
pcha nas do zabierania mu jego nędzy, do podważania jej realności, a w końcu do
odmawiania mu pomocy, to wtedy mamy możliwość zobaczenia sytuacji naszego
grzechu.
Największą nędzą człowieka jest grzech. Podobnie jak w sytuacji
dzieci, często łączy się on z pewną rezygnacją, zniechęceniem, rozpaczą, a
także fatalizmem. Okradanie grzesznika z jego grzechu, to zajęcie wielu serc,
sumień i umysłów, bo wtedy będzie spokój. Grzechu nie można ukrywać, ani go
przekazać, ani ukraść. „Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa; kto je
wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi”. (Prz 28,13).
Św. Klara z Asyżu spotkała
się z papieżem Grzegorzem IX, dawnym kardynałem protektorem zakonu
franciszkowego. Papież chciał rozwiązać na stałe problem utrzymania sióstr san
Damiano, których opatką była Pani Klara. „Kochał ją bowiem ojcowskim uczuciem”
jak mówi Legenda (LegKl n.14), dlatego chciał, aby nie odczuwała ciągłej
niepewności i miała możliwość utrzymania się z dochodów pochodzących z jakiegoś
majątku. Papież przekonywał ją, a nawet gotów był ją zwolnić ze ślubów: „Jeśli
boisz się o ślub, to My cię z niego zwolnimy,”. Wtedy Roślinka św. Franciszka
odpowiedziała: „Ojcze święty, pod żadnym warunkiem i nigdy, na wieki, nie chcę
być zwolniona z naśladowania Chrystusa!”
Naśladowanie Chrystusa stało się racją
dla której oceniała otrzymywane jałmużny. Biograf pisze: „z wielką
radością przyjmowała drobne jałmużny i kromki chleba, jakie kwestarze
przynosili; całe chleby smuciły ją, radowały ułomki”.
Poszukiwanie ubóstwa,
które jest pełne wiary w Opatrzność Bożą sprzeciwiającą się fatalizmowi
rodzącemu się z biedy, to zaczyn nowego świata. W najdoskonalszym ubóstwie
upodabniała się „do Chrystusa ubogiego na
Krzyżu, tak dalece, by żadna przemijająca rzecz nie mogła oderwać jej kochającej
od Ukochanego, albo przeszkodzić jej w biegu razem z Panem” (LegKl 14).
Siostry klauzurowe
idące śladem św. Klary z Asyżu osłonięte kratą tajemnicy są wspólnotą, która
zmaga się ze wszystkimi okolicznościami nędzy. Często pozbawione możliwości
zarabiania (są niekonkurencyjne jeśli chodzi o firmy świeckie), wychodzą do
ludzi, aby prosić o jałmużnę i pomoc. Jednocześnie serca chciwe chcą okraść ich
z ich sposobu wierności Chrystusowi, z ich najcenniejszego skarbu jaki jest ich
zależność od Opatrzności Bożej sugerując różne zmiany w ich sposobie życia, a
szczególnie własności. Bóg działa i pobudza ludzkie serca, które przełamują ową
złodziejską siłę broniącą się przed dawaniem. Nie okradaj Klaryski, ponieważ
jest klaryską.
W Święto Ofiarowania
Pańskiego (2 lutego) Kościół w Polsce staje się znakiem owej Opatrzności Bożej:
taca przeznaczona jest na utrzymanie zakonów klauzurowych. Jałmużna jest darem
ze swego, darem serca radosnego, w ukryciu i dla Boga. Dając na tacę nie wiemy
czy do nich dotrą te pieniądze, to prawda, ale wiemy, że „Pan jest rzecznikiem
ich sprawy, wydrze On życie tym, co ich krzywdzą”. Dając jałmużnę nie musimy
się o to martwić, bowiem czynimy dobrze a dając otrzymujemy wolność od siły
pchającej do okradania.
Oto inne teksty
dotyczące skutków dobrze dawanej jałmużny: „Kto uszy zatyka na krzyk ubogiego, sam będzie wołał
bez skutku”.(Prz 21,13), czyli jałmużna wspiera naszą modlitwę. „Ubogimi
kieruje bogaty, sługą wierzyciela jest dłużnik”. (Prz 22,7) Jałmużna nie
uzależnia finansowo, nie jest dawana warunkowo i na konkretny cel. „Uciskać
biedaka - to jego bogacić, bogacza wspierać - to wtrącać go w biedę”. (Prz
22,16), czyli jałmużna okazuje, że istnieje inne bogactwo niż dobra materialne
i pieniądze . „Kto daje ubogim - nie zazna biedy; kto [na nich] zamyka oczy,
zbierze wiele przekleństw”. (Prz 28,27). Jeśli Pan jest tym, który wynagradza
jałmużnę, to jest pewniejszy niż niewidzialna ręka rynku. „Słodki jest sen
robotnika, czy mało, czy dużo on zje, lecz bogacz mimo swej sytości nie ma
spokojnego snu”. Jałmużna uwalnia od zmartwień człowieka zajętego pomnażaniem
bogactwa (Koh 5,11). „O bogactwo się nie ubiegaj i odstąp od twojej chytrości! Gdy
utkwisz w nim wzrok - już go nie ma, bo skrzydła sobie przyprawi - jak orzeł,
co odlatuje ku niebu”. (Prz 23,4-5) Jałmużna uwalnia od ułudy bogactwa. „Nie
bądź z tych, co winu hołdują lub mięsem się lubią obżerać; bo pijak i żarłok
jest w nędzy, ospałość chodzi w łachmanach”. (Prz 23,20-21). „U kogo "
Ach! ", u kogo " Biada! ", u kogo swary, u kogo żale, u kogo
rany bez powodu, u kogo oczy są mętne? U przesiadujących przy winie, u
chodzących próbować amfory. Nie patrz na wino, jak się czerwieni, jak pięknie
błyszczy w kielichu, jak łatwo płynie [przez gardło]: bo w końcu kąsa jak
żmija, swój jad niby wąż wypuszcza; twoje oczy dostrzegą rzeczy dziwne, a serce
twe brednie wypowie. Zdajesz się spać na dnie morza lub spoczywać na szczycie
masztu. Obili mnie, nic nie poczułem, chłostali, nic nie wiedziałem. Kiedyż się
zbudzę? Jeszcze nadal go pragnę... (Prz 23,29-35).
Jeśli ktoś chce
pomóc, to podaję możliwość bezpośrednio na konta poszczególnych domów:
Brwinów:
20 1020 1055 0000
9002 0015 2769
Klasztor Mniszek
Klarysek Kapucynek
ul. Kępińska 57
05-840 Brwinów
Przasnysz:
Mniszki Klaryski
Kapucynki
ul. Piłsudskiego 48
06-300 Przasnysz
Nr rachunku: 52 1240 5295 1111 0000 5038 8666
Kraków:
Klasztor Mniszek Klarysek – Kapucynek
ul. Rżącka 15
30-687 Kraków
Nr rachunku: 02
1240 1431 1111 0000 1046 6672
Ostrów Wielkopolski:
Siostry Klaryski
Kapucynki
ul. Ks. Kard.
Dalbora 10
63-400 Ostrów Wlkp.
Nr rachunku: 61 1090 1160 0000 0000 1622 6613
Szczytno:
Klasztor Mniszek
Klarysek Kapucynek,
ul. Lemańska 5,
12-100 Szczytno
Nr rachunku: 80
8838 0005 2001 0000 0420 0001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz