
Pax!
Niedawno wyszła książka argentyńskiego brata mniejszego Ferdinando Uribe o zastanawiającym tytule: "Franciszek Bonawentury. Lektura Legendy Maior". Może nie ma w tym nic dziwnego, że autor pozbawia tytułu świętego zarówno autora Legendy Maior jak i samego założyciela Zakonu Braci Mniejszych. Przecież żyjemy w świecie zeświecczonym, a tytuł podlega pewnym zasadom "pijaru" (Publics Relations) marketingowego. Dwa razy święty w tytule byłoby zbyt pobożnie, słodko i cukierkowo, a to przecież praca naukowa, poważna refleksja nad duchowością, prawdziwy komentarz do LM.
Czy jednak możemy tak łatwo rezygnować z prawdy, na rzecz prawdopodobieństwa i wrażeń, które tworzą pewną otoczkę świecką, odteologizowaną, czy zdemitologizowaną (przy założeniu, że mitem jest to co pochodzi z wiary)?
Przedstawiając w ten sposób Poverella (no właśnie znowu bez święty) odrywamy go od tego, co stanowi podstawę naśladowania, od Chrystusa. To dzięki Chrystusowi zarówno Bonawentura jak i Franciszek stali się świętymi. Ścieżki którymi prowadził ich Duch Święty są dla nas bardzo ważne, bo dzięki nim stajemy się świętymi.
Drugi problem, w samym tytule, to niestety subiektywizacja refleksji. Jeżeli może istnieć Franciszek Bonawentury, to dlaczego nie każdego z nas, a przyjmując taki punkt widzenia, właściwie zaczynamy myśleć wbrew naśladowaniu, bowiem naśladowanie traci swój wspólnotowy charakter, każdy ma swoją ścieżkę i może nazwać franciszkańskim wszystko co tylko chce, a to niszczy naśladowanie i nie gwarantuje chodzenia drogami Pana.
A przecież ów zwrot może wskazywać, że chodzi o odczytanie Świętości Franciszka przez pokolenie świętego Bonawentury. W jaki sposób dostosowali Franciszkową drogę świętości do nowych wyzwań historycznych? Na tej drodze są pewne stałe punkty, które w zmieniającej się rzece historii wciąż wyznaczają przystań i ostrzegają przed niebezpieczeństwami w płynięciu do źródła. Aspektywność naszego poznania nie pozbawia nas obiektywności.
Jeżeli zabrać świętemu Bonawenturze tytuł świętego, to wtedy pozbawiamy się argumentu ważnego na terenie duchowości: święty pisze o świętym. Być może, że ważniejsza jest dzisiaj znajomość języka, teologii, a osobista świętość nie jest tak ważna w uprawianiu teologii. Tymczasem erudycja nie do końca przekonuje, a świętość ma swoje znaczenie. Nie chodzi przecież o fałszywą pobożność, albo o jakiś sentymentalny pietyzm, ale o zdrową, realistyczną, katolicką i franciszkańską duchowość Bonawentury. Święty przecież nie znaczy nieomylny, niepodlegający krytyce, czy wiecznie aktualny, ale znaczy tyle, że on sam szedł tymi ścieżkami, że był w tym samym doświadczeniu Boga, co jego Ojciec. A to ma znaczenie w odbiorze dzieła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz